MOJA NIEPEWNOŚĆ

Nie planowałam pisać posta w tym momencie. Miałam zacząć prezentację zaliczeniową (o 22:55 w sobotę - tak, to moje życie towarzyskie), jeszcze jeden artykuł, esej o pisaniu, lekturę albo sen, ale nie wyszło. Utworzyłam nowy dokument w Wordzie, napisałam dwa zdania eseju i spojrzałam na ścianę szukając dalszych słów. 

No i jestem tutaj.

Bo jest coś, co bardzo chciałabym napisać. Tak prosto z serca. 

Jestem zamknięta w sobie. To znaczy ta artystyczna część mnie chowa się bardzo skrycie i nie chce nawet zerknąć na świat. Napisałam o tym nawet ostatnio wiersz. Jeśli kiedyś znowu nabiorę odrobiny odwagi i wiary w to, że moje wiersze nie są najgorsze na świecie - może go pokażę.  Chodzi o mnie zamkniętą w szufladzie. Tak. Sama siebie wepchnęłam gdzieś pomiędzy stare fotografie i tkwię tam pisząc raz po raz coś nowego. Ale nic nie wychodzi poza moją szufladę. Szuflada to oczywiście przenośnia - dużo więcej piszę na laptopie. Chociaż może w ostatnim czasie trochę więcej na papierze. Wracam do przeszłości tak bardzo.

Nigdy nie powiedziałam wprost i głośno całemu światu: jestem Yuzuki i kocham pisać. Wydaje mi się, że w tym najważniejszym momencie mojego życia, kiedy powinnam mieć pewność, że mam przy sobie ludzi, którzy mnie wspierają i mam iść spełniać marzenia, bo są obok - ja czułam się samotna. Najbardziej samotna osoba w kręgu przyjaciół. 

I wtedy, kiedy pewność siebie powinna wzrosnąć - zmalała jeszcze mocniej.





Pojawiły się na mojej drodze przewspaniałe osoby, które powiedziały, że jestem dobra w tym, co robię i powinnam iść dalej, ale wiecie jak to jest. To są takie momentu odwagi. Raz jest raz jej nie ma. A ja nie miałam jej tyle, żeby wstać, przeczytać to, co stworzyłam i powiedzieć, że jestem z tego dumna. Była jedna taka chwila kilka lat temu, ale moje emocje nie wytrzymały wtedy presji. Wtedy ten jeden raz poczułam, że to jest to, co chcę robić - co powinnam robić.

Kilka miesięcy później postanowiłam założyć bloga. Później pojawił się sweek i tworząc Yuzuki postanowiłam pokazać coś, co gdzieś tam we mnie siedzi. I okazało się, że to była wspaniała decyzja. Bo gdzieś tam wewnątrz pojawiła się iskierka wiary w siebie. Wcale nie chodziło mi o powalenie ludzi na kolana, miliony wejść, odsłon, komentarzy, czytelników, fanów. Nigdy się go nie stało, ale mi się dobrze tak jak jest. I nawet jeśli tak miałoby być do końca świata, to jest mi dobrze tu gdzie jestem. Bo mogę pisać dla kogoś. mogę wyobrazić sobie ludzi, którzy to czytają, a jest mi łatwiej, bo wiem, że mogą. Że wrzuciłam to w odmęty Internetu i niech się dziele wola nieba.

I niech się dzieje.

A kilka dni temu powiesiłam moje trzy wiersze na ścianie pomiędzy zdjęciami. Zawsze miałam tam cytaty albo wiersze znanych poetów. Teraz są tylko moje twory i czuję się z tym wspaniale. Bo sama sobie pokazałam, że mogę. Że największa bariera siedzi we mnie i nieważne czy to przez kogoś, czy przez siebie samą - to ja muszę ją pokonać. Wszystko siedzi we mnie. I jak powiesiłam sobie na ścianie te wiersze to myślę sobie, że wcale one nie są złe. Przede wszystkim są moje. I mogę teraz usiąść i pisać i gdy ktoś zapyta, co robię, powiem, że piszę. Bo to czuję. 

Może niepewność kiedyś zniknie. Może takie małe kroki jak powieszenie wierszy na ścianie, wstawienie czegoś na sweeka, powiedzenie głośno, że piszę to te najważniejsze kroki. Na pewno dodają mi odwagi i wiary. A bez tego nikomu nic by się nie udało. 

______________________________
zdjęcia z pinterest.com

Komentarze

  1. Tęskniłam za Tobą, Yuzuki.
    Wiesz co najbardziej w tobie lubię? To, że jesteś w 100℅ szczera i autentyczna. Lubię twoją anonimowość, to też tworzy pewny nastrój. Chętnie ujrzę twoje wiersze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

CHOLERNY PERFEKCJONIZM

WSZYSTKIE CHWILE, KTÓRE UKRYŁAM W PIOSENKACH

o tym kim byłam i kim teraz jestem