O TRZECH POWIEŚCIACH JOANNY BATOR
Joanna Bator na moją półkę trafiła zupełnie przypadkowo. Gdzieś w jakimś konkursie w liceum zgarnęłam pochwały mojego tekstu i stos książek. Pani polonistka targała je razem ze mną z dworca do szkoły, uginałyśmy się pod ich ciężarem, ale z uśmiechem na ustach: ja cieszyłam się, że coś mi w życiu wyszło, pani cieszyła się, że to ona była moim największym wsparciem (do dziś uparcie we mnie wierzy, za co jestem jej dozgonnie wdzięczna). Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w tych torbach niosę mój czytelniczy gust, to, co kiedyś pokocham i czytelniczo-piśmienniczą drogę, którą będę zamierzała podążać. A to właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Pierwszą przeczytałam "Piaskową Górę", bo zdawała się najciekawsza. Byłam wtedy w liceum i, będę szczera do bólu, nie czytałam wybitnych książek. Raczej wybierałam te lekkie, ciekawe, które sprawią, że będzie tylko historia między kartkami i ja. Dlatego "Piaskowa Góra" okazała się dla mnie trudną książką i z ręką na sercu piszę: ...