o tym kim byłam i kim teraz jestem
Siadam i opowiadam o tym, co widzę. O tym zdjęciu. Zatrzymajcie się i czytajcie uważnie.
To wcale nie było tak dawno temu. Obroniłam pracę licencjacką, która mnie trochę zmęczyła, ale dała równocześnie ogrom satysfakcji. Skończyłam po raz drugi czytać wszystkie tomy Harry’ego Pottera, co dało mi jeszcze więcej radości. I niby coś się w moim życiu skończyło, ale wiele też było przede mną.
Ta dziewczyna była bardzo niepewna. Zupełnie nie wiedziała, co będzie dalej. Trochę się bała studiów magisterskich, bo wiedziała, że to ważne, że to nakreśli wszystko, co potem w życiu zawodowym będzie miało jakieś znaczenie. Bardziej jednak bała się ludzi, którzy byli od niej mądrzejsi, odważniejsi, ładniej składali słowa w zdania i pisali prosto w punkt. A ona ciągle popełniała błędy i czuła, że nie dogania nikogo.
Goniła uparcie, starała się z całych sił. Czytała nocami, wieczorami siedziała nad zeszytami, starała się tak rozumieć, żeby nie stresować niewiedzą. A każdą niewiedzę próbowała zapełniać, więc czytała więcej, żeby nikt nie zobaczył, nie zorientował się, że nie jest taka mądra i oczytana. Żeby nikt nie widział, że czasem nie rozumie, nie zauważa, nie zna odpowiedzi na pytania. Goniła, potykała się i upadała.
I jestem tutaj. Po tej całej gonitwie, która sprawiała mi satysfakcję, bo zdobywanie tej wiedzy było moje. Nikogo innego. Pracowałam na to zupełnie sama i chociaż nigdy ich nie dogoniłam, nawet nie wyprzedziłam, nie było mi z tym źle. Ale od dłuższego czasu czuję ten brak. Czuję, że coś po drodze poszło nie tak. Że nie jestem już tą dziewczyną z ostatnim tomem Pottera w ręce, siedzącą nad jeziorem, przeżywającą wakacje, bo jeszcze tyle przed nią.
Bo co jest teraz przede mną?
Teraz jestem w innym miejscu. Znalazłam pracę, która mogłaby
być właśnie TĄ. Pracą, w której mogłabym się spełnić, robić to, co lubię,
dopełniając cały czas wiedzę, której mi brakuje, bo nadal wiem, że wiele mi
brakuje i zawsze tak będzie. Tymczasem upadłam. Bardzo solidnie upadłam i
czuję, ciężkie buty na moich plecach. Przygniatają mnie, a ja usilnie próbuję
wstać.
Kiedy patrzę na tę dziewczynę, wiem dokładnie, czego mi brakuje, żeby się pozbierać. Tylko jeszcze nie wiem, czy mam w sobie te resztki pewności siebie. Pozwoliłam, żeby ktoś sprawił mi największą krzywdę, jaką można sprawić młodej osobie, która szuka swojego miejsca w świecie zawodowym. Uwierzyłam, że wcale nie jestem mądra, oczytana, że wcale nie potrafię składać słów w ładne zdania, opowiadać historii i pisać o tym, co czuję. Uwierzyłam, że wszystko to, w co wierzyłam siedząc nad tym jeziorem jest nic nie warte, bo ja nie potrafię tego osiągnąć. Przestałam gonić, bo ktoś nieustannie udowadnia mi, że nie potrafię. Nie umiem. I nigdy nie będę umiała.
A skoro nigdy nie będę umiała – po co?
Chcę wrócić do tamtej mnie. Choć studia już za mną, nigdy nie przestanę zdobywać wiedzy, uczyć się, pisać, czytać, poznawać literaturę i świat. I może nigdy nie będę na tym szczycie, nigdy nie dogonię moich studenckich współtowarzyszy, ale skoro już jestem w tej kulturze, w której chciałam być – powinnam to po prostu robić. Nie gonić ich. Po prostu pchać siebie. Nie upadać, bo ktoś sprawił, że czuję się beznadziejna i bezwartościowa.
Muszę znowu uwierzyć, że coś potrafię. Że mogę coś osiągnąć, jeśli tylko się postaram. Ale najpierw muszę wstać. Chociaż jest mi cholernie trudno, wierzę, że w końcu wstanę i pójdę. Nie wiem, ile minie czasu, co musi się zdarzyć, żebym wróciła do tej mnie ze zdjęcia. Zrobię wszystko, żeby wróciła tak samo silna i wierząca w przyszłość jak wtedy, a może jeszcze silniejsza. Żeby wiedziała, że to, co kocha jest coś warte i może z tym żyć. Być szczęśliwa. Walczę. Ciągle o to walczę, dlatego jestem tak nieobecna. A dla Was mam jedną radę.
Nigdy nie pozwólcie, żeby czyjeś słowa sprawiły, że poczujecie się beznadziejni we wszystkim, co robicie. Nigdy. Bo raz uwierzycie i potem nie będzie końca. Zawsze będziecie czuć bezsilność i beznadzieję. Upadniecie i tak Was przygniotą, że trudno będzie wstać. Więc nie wierzcie i nie upadajcie. Nie jesteście beznadziejni i niech nikt nie sprawi, że poczujecie inaczej.
Komentarze
Prześlij komentarz